Publicystyka

Zero skruchy. Barbara Kurdej-Szatan wie, kto jest winny afery z jej wpisem

Barbara Kurdej-Szatan była gościem Sławomira Jastrzębowskiego, gdzie poruszona została kwestia jej głośnego wpisu nt. Straży Granicznej. Widocznie pytania w tej kwestii wyraźnie zirytowały aktorkę, która nie poczuwa się winna aferze i oburzeniu, jakie wywołały jej słowa.

Dziennikarz od początku zaznaczył, że nie zamierza przeprowadzać takiego wywiadu, jak chociażby Magdalena Mołek, która jego zdaniem nie zadała aktorce żadnego trudnego pytania. Uznał to wręcz za rozmowę “dwóch przyjaciółek”, choć temu twierdzeniu starała się zaprzeczyć sama zainteresowana.

Były szef “Super Expressu” w pewnym momencie nawiązał do jej przeprosin po wybuchu całej afery, które miały być nieszczere, a sama Kurdej-Szatan gdyby mogła, popełniłaby ponownie taki sam wpis. Kobieta jednak nie zgodziła się z tym i uważa, że jej reakcja była słuszna, tylko co najwyżej “źle wypowiedziana”.

Dziennikarz zarzucił jej, że zarówno ona, jak i całe środowisko celebrytów żyją w bańce i nie do końca rozumieją świat poza “warszawką”. To stwierdzenie omal nie doprowadziło do afery. Aktorka wręcz naskoczyła na dziennikarza, twierdząc, że wychowała się w blokowisku, miała problemy z pieniędzmi, więc zna życie poza salonami. Uważa też, że ciężko zapracowała, aby ją pokazywano w telewizji, co skusiło Jastrzębowskiego do wypomnienia jej, że owszem jest prezentowana, ale prze białoruską propagandę.

-A dlaczego pokazują mnie w białoruskiej telewizji? Dlatego, że tutejsze media tak rozdmuchały mój wpis. Gdyby nie zrobili afery z tym wpisem, to białoruskie nawet by się o tym nie dowiedziały – powiedziała wyraźnie zdenerwowana Kurdej-Szatan.

Źródło: Twitter Autor: JD
Fot.

Polecane artykuły

Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Zamknij