Publicystyka

Sfilmowano wrak legendarnego okrętu

Członkom misji odkrywczej udało się sfilmować wrak legendarnego niszczyciela USS Johnston. Tym samym potwierdzili podejrzenia, że to właśnie ten okręt.

USS Johnston (DD-557) by niszczycielem typu Fletcher. Dowodzony przez pochodzącego z indiańskiej rodziny Ernesta Edwina Evansa okręt zasłynął podczas akcji w pobliżu wyspy Samar, będącej częścią bitwy w zatoce Leyte, stoczonej między 23 i 26 października 1944 największej bitwy powietrzno-morskiej w historii.  W trakcie tej bitwy Johnston był członkiem niewielkiej grupy Taffy 3, składającej się z sześciu małych lotniskowców eskortowych, trzech niszczycieli i czterech niszczycieli eskortowych. Dowodzący amerykańskimi siłami admirał William Halsey Jr. padł ofiarą japońskiego podstępu i odesłał swoją potężną Trzecią Flotę za przynętą, tym samym otwierając drogę Środkowej Sile pod dowództwem wiceadmirała Takeo Kurity do amerykańskich sił desantowych na Filipinach. Taffy 3 była jedyną jednostką, która stała na drodze potężnej japońskiej armady, w skład której wchodził słynny superpancernik Yamato, do zmasakrowania lądujących Amerykanów.

Pomimo gigantycznej dysproporcji sił Amerykanie podjęli walkę. Rzucając swoje okręty i samoloty w niemal samobójcze ataki dokonali niemożliwego – udało im się sprawić, że Japończycy nakazali odwrót, co zapewne ocaliło życia tysięcy amerykańskich żołnierzy. Zadali im również nieproporcjonalnie duże straty: zatopili trzy ciężkie krążowniki i uszkodzili trzy kolejne, zatopili również niszczyciel i zniszczyli 52 japońskie samoloty. Sami stracili 2 lotniskowce, dwa niszczyciele, 1 niszczyciel eskortowy, 23 samoloty i ponad 1,5 tysiąca marynarzy.

Johnston w powszechnej opinii był najodważniejszym z okrętów biorących udział w tej akcji, bez wahania atakował znacznie większe i ciężej uzbrojone japońskie okręty, stawiał zasłony dymne i odwracał uwagę Japończyków od wrażliwych na ostrzał lotniskowców. Walczył nawet wtedy, kiedy japońskie pociski rozwaliły mu silnik. W końcu jednak zaczął się przechylać na burtę a japoński niszczyciel Yukikaze oddał w jego stronę ostatni strzał. Świadkowie twierdzą, że jego kapitan był pod takim wrażeniem tego jak walczyli Amerykanie, że zasalutował tonącemu okrętowi. Życie straciło 186 z 327 członków jego załogi, w tym Evans. Za tę akcję pośmiertnie nadano mu Medal Honoru, najwyższe odznaczenie wojskowe w USA. Był pierwszym Indianinem i jedynym dowódcą niszczyciela którego spotkał taki zaszczyt.

Wrak Johnstona został odnaleziony już w 2019 roku przez słynny statek poszukiwawczy R/V Petrel. Został wtedy sfilmowany przez bezzałogowy batyskaf. Leży jednak na głębokości 6,5 km, zbyt głęboko jak na tamten batyskaf, a na podstawie zarejestrowanych materiałów nie udało się potwierdzić czy to na pewno Johnston. Niszczyciele typu Fletcher były bardzo popularnymi jednostkami, zbudowano ich aż 175 sztuk podczas wojny, więc o pomyłkę nie byłoby trudno – tym bardziej, że podczas tej akcji zatopiono też innego Fletchera, USS Hoel.

Potwierdzenie jego tożsamości udało się dopiero ekspedycji sfinansowanej przez firmę Caladan Oceanic. Tym razem użyli załogowego batyskafu DSV Limiting Factor. Ta zbudowana z tytanu jednostka ma ściany kadłuba o grubości 9 cm. i wcześniej eksplorowała m.in. rów mariański i wrak Titanica. Tym razem za jej sterami zasiadł dowódca tej wyprawy i weteran US Navy Victor Vescovo. Podczas kilku nurkowań udało im się ponownie znaleźć wrak i go sfilmować. Co najważniejsze udało im się sfilmować oderwany od niego i leżący niżej dziób, na ich nagraniu wyraźnie widać wymalowany na nim numer 557, co jest dowodem na to, że to faktycznie wrak Johnsona.

Vescovo zapowiedział, że jego firma przekaże pro bono wszystkie zarejestrowane podczas tej ekspedycji dane z sonarów, nagrania czy notatki załogi oficjalnym historykom US Navy. Nie będą jednak próbowali odzyskać z niego jakichkolwiek artefaktów aby nie naruszyć wiecznego odpoczynku marynarzy którzy poszli z nim na dno.

Na koniec ekspedycji jej członkowie zatrzymali swój statek, DSSV Pressure Drop, w pobliżu miejsca odnalezienia wraku, po czym odpalili pokładową syrenę i wrzucili do wody wieniec aby oddać hołd poległym. „W pewien sposób zatoczyliśmy koło. Johnston i nasz statek zostały zbudowane w tej samej stoczni i obydwa służyły w US Navy” – skomentował Vescovo – „Jako oficer marynarki jestem dumny z tego, że pomogłem sprowadzić jasność i zamknąć historię Johnstona jego załodze i ich rodzinom”.

Źródło: Stefczyk.info na podst. AFP, Naval History And Heritage Command Autor: WM
Fot.

Polecane artykuły

0 0

Nie żyje polski żołnierz. Zmarł na granicy z Białorusią

0 0

Panika na Pomorzu. U martwych warchlaków wykryto ASF

Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Zamknij