Zamachowiec chciał dokonać masowej strzelaniny. Wybrał na to bardzo głupie miejsce

Pewien mężczyzna chciał dokonać masowej strzelaniny w Luizjanie. Wyjątkowo niefortunnie wybrał jednak jej miejsce.

Zdarzenie miało miejsce w mieście Metaire wczoraj ok. 15 czasu lokalnego. Pewien mężczyzna – jego tożsamość na razie nie została ujawniona – wszedł do sklepu, wyciągnął broń i zaczął strzelać do klientów. Zdążył zastrzelić dwóch i zranić dwóch kolejnych.

Szybko okazało się, że bardzo źle wybrał miejsce na taki zamach. Sklep do którego wszedł to był bowiem Jefferson Gun Outlet, który sprzedawał przecenioną broń palną. Każdy z jego pracowników był uzbrojony, podobnie jak większość klientów. Kiedy zrozumieli co się dzieje odpowiedzieli mu ogniem. Zamachowiec został trzecią, na szczęście ostatnią ofiarą śmiertelną tego dnia. Dwaj ranni trafili do szpitala, ich życiu nie zagraża niebezpieczeństwo.

Na razie nie wiadomo jakie były motywy sprawcy. Nie wiadomo też dlaczego wybrał za cel akurat sklep z bronią. Śledztwo w tej sprawie prowadzi agencja ATF.

Masowe strzelaniny są niestety w USA relatywnie częste. Ich znaczna większość jest dokonywana w miejscach, gdzie posiadanie legalnej broni jest niemożliwe, takich jak szkoły czy inne miejsca uznane za tzw. strefy bez broni, co w USA paradoksalnie obejmuje także bazy wojskowe. Wielu ekspertów zauważa, że jeśli dochodzi do próby takiej strzelaniny w miejscach, gdzie mieszkańcy mogą być uzbrojeni, to zwykle kończy się ona szybko i z minimalną w porównaniu z innymi liczbą ofiar. Ostatni taki przypadek miał miejsce pod koniec 2019 roku, kiedy zamachowiec otworzył ogień ze strzelby w jednym z teksańskich kościołów. Zdążył zabić dwie osoby kiedy dalszą przemoc powstrzymał celny strzał w jego głowę w wykonaniu instruktora strzelectwa Jacka Wilsona.