Opozycja w ostatnich dniach zaatakowała prezydenta Andrzeja Dudę o to, że uczynił swoją córkę Kingę doradcą społecznym. Były prezydent Aleksander Kwaśniewski nie dołączył do tej nagonki.
Prezydentowi w pełnieniu obowiązków pomagają dwa rodzaje doradców: doradcy etatowi i doradcy społeczni. Doradcy etatowi, jak sama nazwa wskazuje, są zatrudniani przez Pałac Prezydencki i pobierają za swoją pracę pensje. Doradcy społeczni za to nie czerpią żadnych korzyści z tej funkcji. Nie dostają pensji, nie przysługuje im samochód służbowy, gabinet czy ochrona.
Dwa dni temu media odkryły, że w sierpniu asystentem społecznym prezydenta Dudy została jego 25-letnia córka Kinga. W jej biogramie na stronie prezydenta podano, że jest ona prawniczką, absolwentką Wydziału Prawa i Administracji UJ i studiów podyplomowych z zakresu prawa amerykańskiego na Columbus School of Law w Waszyngtonie.
Pomimo tego, że Kinga Duda jako doradca społeczny nie zarabia pieniędzy i tego, że już wcześniej doradzała prezydentowi nieoficjalnie, upublicznienie jej stanowiska wywołało krytykę ze strony zwolenników opozycji. Najczęściej padały oskarżenia o nepotyzm.
Do sprawy odniósł się w rozmowie z Faktem były prezydent Aleksander Kwaśniewski. W przeciwieństwie do wielu sympatyków opozycji on nie widzi problemów w tym, że Kinga Duda została doradcą swojego ojca. „Jeśli jest to doradztwo społeczne i dotyczy spraw, w których pani Kinga jest kompetentna, czyli np. w jakiejś dziedzinie prawa, to nie widzę problemu” – stwierdził – „Więcej, uważam, że prezydent powinien w swoim otoczeniu mieć przedstawicieli młodego pokolenia”. Były prezydent dodał, że widzi w tym “szansę na odświeżenie myślenia zarówno prezydenta, jak i jego kancelarii”.