Super Express dotarł do kolejnej korespondencji mężczyzny, który zabił prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza. Twierdzi w niej, że był on przypadkową ofiarą jego choroby psychicznej.
13 sierpnia podczas finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy 27-letni Stefan W. wskoczył na scenę i dźgnął trzykrotnie nożem stojącego na niej prezydenta Gdańska. Następnie powiedział do jednego z mikrofonów, że siedział niewinny w więzieniu i PO go torturowała – i że właśnie dlatego postanowił zabić Adamowicza. Ranny prezydent Gdańska zmarł dzień później w szpitalu.
SE dotarł do kolejnej już korespondencji sprawcy. Twierdzi w niej, że wcale nie planował morderstwa Adamowicza. Adamowicz miał być „przypadkową ofiarą jego psychozy”. Napisał w niej również, że prezydent Gdańska był „wzorem do naśladowania” i zrobił dużo dobra.
Zdaniem kryminologa Pawła Moczydowskiego sprawca kłamie. „Byłby to niezwykły przypadek, gdzie cierpiący na psychozę ma tego świadomość i jeszcze zna źródła swojej choroby” – ocenia – „Mamy do czynienia z cwanym, ale niezbyt inteligentnym człowiekiem, który urządza teatr i próbuje manipulować opinią publiczną i psychiatrami”.
We wcześniejszej korespondencji opublikowanej przez SE Stefan W. oskarżył sąd, prokuraturę i służbę więzienną o spisek, przez który został zamknięty niewinnie w więzieniu – tak naprawdę został skazany za napady na placówki bankowe i jego wina nie pozostawiała wątpliwości. Odsiadka miała sprawić, że we własnym mniemaniu stał się „wariatem”, co doprowadziło do śmierci Adamowicza. Chce za to ogromnego odszkodowania.
W adresowanych do brata listach mężczyzna chwali się również tym, że został uznany przez trzech biegłych psychiatrów za niepoczytalnego. Dzięki temu uważa, że uniknie dożywocia i zamiast tego trafi do szpitala, z którego szybko wyjdzie.