Najnowsze wiadomości ze świata

Assad nie użył gazu? E-mail, który wyciekł, zdaje się to potwierdzać

W kwietniu 2018 roku prezydent Syrii został oskarżony o użycie broni chemicznej, co doprowadziło do akcji odwetowych ze strony zachodu. E-mail, który wyciekł ostatnio, może świadczyć, że była to manipulacja.

W kwietniu zeszłego roku w internecie pojawiły się nagrania z syryjskiego miasta Douma, przedstawiające rzekome ofiary ataku chemicznego. Według świadków zginęło w nim od 40 do 50 osób, a kilkaset odniosło rany. Atak miał mieć miejsce 7 kwietnia.

Pomimo braku możliwości potwierdzenia tego, co zaszło – Douma znajdowała się wtedy pod kontrolą radykalnych islamistów – zachód błyskawicznie oskarżył o jego organizację syryjskie wojsko i prezydenta Baszszara al-Asada o jego organizację. On sam oraz sprzymierzeni z nim Rosjanie twierdzili, że atak to inscenizacja w wykonaniu rebeliantów. Tydzień po nim siły amerykańskie, francuskie i brytyjskie dokonały jednak serii nalotów i ataków rakietowych odwetowych na cele należące do syryjskiego rządu.

Już 10 kwietnia rządy Syrii i Rosji zaprosiły do Doumy ekspertów międzynarodowej Organizacji ds. Zakazu Broni Chemicznej (OPCW) aby na miejscu zbadali co zaszło. Potem zaczęły jednak utrudniać im dostęp do miejsca ataku, powołując się na względy bezpieczeństwa. Udało im się uzyskać dostęp dopiero 21 i 25 kwietnia. 6 czerwca opublikowali raport z którego wynikało, że faktycznie użyto tam broni chemicznej – gazu chlorowego.

Przedwczoraj nastąpił wyciek e-mailu napisanego przez jednego z pracowników OPCW. Wynika z niego, że ekspertom organizacji nie udało się wtedy znaleźć żadnych dowodów na użycie gazu bojowego, a raport ich organizacji celowo zmanipulował uzyskane dane i ocenzurował samych ekspertów.

Według naukowca autorzy raportu pominęli w nich kluczowe odkrycia. Jednym z nich było na przykład to, że odnalezione ślady chloru były zaledwie śladowe, w ilościach kilku cząsteczek na miliard, a ich forma mogła sugerować, że ich źródłem mogą być powszechnie dostępne środki takie jak np. wybielacz do prania. Ocenzurowano również informację, że symptomy wykazywane przez rzekome ofiary na słynnym już filmie nie mogły być spowodowane przez żaden środek chemiczny którego ślady udało im się odnaleźć.

Dziennik Daily Mail, którego dziennikarze widzieli ten e-mail, informuje, że naukowiec z OPCW napisał tą wiadomość do swoich zwierzchników. Miała dotyczyć pierwszej wersji raportu. Ta jednak nie została nigdy opublikowana. Daily Mail twierdzi, że w ostatniej chwili, bez porozumienia z większością ekspertów biorących udział w śledztwie, zastąpiono ją drugą, jeszcze bardziej ocenzurowaną wersją. Źródło w OPCW powiedziało dziennikarzom, że spowodowało to liczne protesty ze strony ekspertów, przez co kierownictwo zdecydowało się na kompromis i opublikowanie informacji o niezwykle małych ilościach chloru jakie znaleziono na miejscu.

Ta obietnica została jednak złamana. 6 czerwca opublikowano trzecią wersję raportu, z której usunięto tą informację, która zdaniem źródła zmieniłaby całkowicie to jak został przyjęty. Od tego czasu eksperci mieli starać się doprowadzić do ujawnienia prawdy, ale bezskutecznie.

Amerykański portal Countepunch opublikował ostatnio artykuł w tej sprawie autorstwa Jonathana Steele’a, byłego korespondenta zagranicznego Guardiana i dwukrotnego zdobywcy nagrody Dziennikarza Zagranicznego Roku. Steele dotarł do sygnalisty używającego pseudonimu Alex. Ten poinformował go, że eksperci z OPCW protestujący przeciwko manipulacji raportem zostali zaproszeni na spotkanie z trzema amerykańskimi urzędnikami. Urzędnicy nie ujawnili im jakie agencje reprezentują i przekonywali ich, że to rząd Assada stoi za tym atakiem.

To nie są również pierwsze wątpliwości dotyczące tego raportu. Według oficjalnej wersji przyjętej przez państwa Zachodu Assad dokonał ataku zrzucając beczki z gazem z pokładów helikopterów. Pracujący dla OPCW ekspert od balistyki Ian Henderson, który brał udział w misji w Doumie, zasugerował jednak, że dwa znalezione na miejscu pojemniki nie zostały zrzucone z powietrza a umieszczone na miejscu przez ludzi na ziemi. Jego opinia również nie została włączona do raportu. Kiedy w tym roku wyciekła OPCW przyznała, że taki dokument naprawdę powstał. Tłumaczyli się, że włączenie go do raportu sugerowałoby jednak kto dokonał tego ataku, a ustalenie tego nie leżało w obowiązkach śledczych.

Oczywiście na razie nie wiadomo, czy e-mail który wyciekł i inne informacje w tej sprawie są autentyczne. Równie dobrze mogą być np. manipulacją ze strony rosyjskich służb, które współpracują z Assadem. Jeżeli jednak uda się potwierdzić jego prawdziwość, to i tak borykająca się z licznymi kryzysami OPCW może mieć bardzo duże problemy wizerunkowe.

Źródło: Daily Mail Autor: WM
Fot.

Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Zamknij