Najnowsze wiadomości ze świata

Bunkier z radioaktywnymi odpadami zaczął przeciekać

Zbudowany przez USA bunkier, do którego złożono zanieczyszczoną materiałami radioaktywnymi ziemię, zaczął przeciekać.

W 1944 roku amerykańskie wojska odbiły archipelag Wysp Marshalla z rąk Japończyków. Wkrótce potem włączono je do zarządzanych przez USA z ramienia ONZ Powierniczych Wysp Pacyfiku. Dopiero w 1986 roku na skutek podpisania układu z USA Wyspy Marshalla stały się niepodległym, choć nadal blisko stowarzyszonym z USA państwem.

W latach 46-58 Amerykanie wykorzystali niezamieszkane atole Enewetak i Bikini do prowadzenia naziemnych prób nuklearnych. Łącznie odpalono na nich i w okolicy 43 ładunki. Dopiero pod koniec lat siedemdziesiątych postanowili po sobie posprzątać. W trwającej trzy lata gigantycznej operacji amerykańscy żołnierze przetransportowali skażoną ziemię i inne pozostałości po tych wybuchach i przewieźli je na wyspę Runit, gdzie po zmieszaniu z cementem złożono ją w kraterze po jednej z eksplozji. Następnie całość przykryto ogromną betonową kopułą.

Dziennikarze Los Angeles Times odkryli, że oprócz resztek po eksplozjach atomowych rząd USA miał dorzucić do grobowca także pozostałości po testach broni biologicznej, które również odbyły się na tych wyspach. Co gorsza dowiedzieli się, że cała struktura – nazywana przez okolicznych mieszkańców „Grobowcem” – zaczęła przeciekać.

Według LA Times w pobliżu struktury zauważono charakterystyczne odbarwienia na morskich koralach świadczące o skażeniu nuklearnym. Zauważono również martwe ryby. Potwierdzałoby to niedawne badanie naukowe z którego wynikło, że poziom promieniowania na niektórych fragmentach Wysp Marshalla jest podobny do tego w Czarnobylu. Mieszkańcy wysp martwią się, że globalne ocieplenie spowoduje wzrost poziomu oceanów, co rozniesie dalej nuklearne skażenie.

Sytuacja jest o tyle skomplikowana, że Kopuła Runit i same testy nuklearne są od dawna przedmiotem napięć pomiędzy USA i wyspami. Mieszkańcy twierdzą, że nikt nie ostrzegł ich przed długofalowymi skutkami testów i że te nawet dzisiaj wpływają na m.in. częstsze występowanie raka. Dodatkowo Amerykanie bardzo niechętnie płacą odszkodowania. Po umowie stowarzyszeniowej powstał specjalny trybunał, który miał zająć się sprawami odszkodowań. Do końca swojego istnienia w 2011 roku jego sędziowie zażądali od USA łącznie 2,3 miliarda dolarów, ale USA wypłaciły z tego ledwie 4 miliony. Zdaniem strony amerykańskiej USA poniosła jednak koszty ponownego osiedlenia, rehabilitacji i opieki zdrowotnej ludności dotkniętej testami, co po uwzględnieniu inflacji przekłada się na kwotę ok. miliarda dolarów.

Sprawę komplikuje również fakt, że umowa pomiędzy Wyspami Marshalla i USA ma być renegocjowana za cztery lata. Zdaniem ekspertów temat testów nuklearnych i ich konsekwencji na pewno się podczas nich pojawi, zwłaszcza jeśli weźmie się pod uwagę zainteresowanie, jakie wykazuje nim w ostatnich miesiącach wyspiarski rząd. I chociaż wątpliwe, żeby wyspiarze zdecydowali się na zerwanie związków z USA – 70 milionów dolarów, jakie corocznie przekazuje im Waszyngton w ramach pomocy zagranicznej to dla tego małego kraju ogromna kwota – ale mogą użyć ich jako dźwigni aby otrzymać lepsze warunki.

Pojawiają się również doniesienia, że całą sprawą coraz bardziej interesują się Chiny, które pod pretekstem pomocy w poradzeniu sobie z potencjalną katastrofą chcą zbudować sobie na tych wyspach własny przyczółek. Taka sytuacja byłaby dla USA nie do pomyślenia, więc może to również osłabi ich pozycję w trakcie negocjacji.

Źródło: LA Times Autor: WM
Fot.

Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Zamknij