Najnowsze wiadomości ze świata

Kwaśniewski i Biden jako polisa ubezpieczeniowa prorosyjskiego oligarchy. Tak Burisma Holdings prowadziła “interesy”

Jeszcze nie tak dawno pozycja Donalda Trumpa była wyraźnie zagrożona, kiedy na początku października Izba Reprezentantów wszczęła dochodzenie w sprawie nacisków, jakie prezydent USA miał wywierać na prezydencie Ukrainy w celu pogrążania byłego wiceprezydenta Joe Bidena. Jednak z biegiem czasu coraz więcej wskazuje, iż pochodzący z Pensylwanii polityk Partii Demokratycznej to w rzeczywistości polityk skorumpowany, który wykorzystując swoją pozycję próbował chronić swojego syna przed działaniami ukraińskich organów ścigania w związku z podejrzeniem, iż Hunter Biden brał udział w procederze prania brudnych pieniędzy. W całej sprawie dość często pada nazwisko Aleksandra Kwaśniewskiego, który miał osiągnąć spore korzyści majątkowe na nielegalnej działalności.

Tzw. afera Ukrainegate (bo tak media zarówno u wschodniego sąsiada Polski, jak i w Zachodniej Europie i USA zdążyły ją ochrzcić), w którą zamieszany jest m.in były prezydent Polski, a także syn najgroźniejszego rywala Trumpa z Demokratów, jest mocno powiązana z osobą ukraińskiego biznesmena Mykoła Złoczewskiego. To właśnie w spółce oligarchy, działającej pod nazwą Burisma Holdings, był zatrudniony Aleksander Kwaśniewski oraz Hunter Biden.

Przedsiębiorstwo, którego działalność opierała się na wydobywaniu ropy oraz gazu, zostało założone przez wspomnianego wcześniej Złoczewskiego oraz jego bliskiego wspólnika Nikołaja Lisina w 2002 roku. Obydwaj panowie znali się wówczas bardzo dobrze, gdyż już wcześniej współpracowali w pierwszej spółce  oligarchy Infoks zajmującej się handlem paliwami. Prowadzona przez ukraińskiego przedsiębiorce, a także pochodzącego z Rosji biznesmena Burisma szybko stała się krajowym potentatem w produkcji węglowodorów na terytorium wschodniego sąsiada RP.

Jednak Złoczewski niewiele osiągnąłby w biznesie bez politycznych pleców. Dlatego też na przełomie XX i XXI wieku zdołał wywalczyć miejsce w działającej przez prezydencie Leonidzie Kuczmie Radzie Koordynacji Przedsiębiorców. Tam udało mu się zyskać sympatię jednego z najbardziej wpływowych sojuszników Władimira Putina, który do dziś znany jest jako jeden z bardziej prorosyjskich polityków – Wiktora Medweczuka. Współpraca z nim pozwoliła Złoczewskiemu w rozpoczęciu jego kariery politycznej w 2002 roku, kiedy to z listy wyborczej partii Medweczuka dostał się do ukraińskiego parlamentu. Założyciel Burisma Holdings następnie w latach 2003-2005 stała na czele Państwowego Komitetu Zasobów Naturalnych, co stanowiło swoisty paradoks, gdyż od teraz Złoczewski miał mieć jako urzędnik spory wpływ na sektor, w którym działał właśnie on jako przedsiębiorca. – czytamy na portalu TVP Info.

Oprócz Medweczuka oligarcha był mocno powiązany także z innymi, prorosyjskimi politykami na Ukrainie, w tym z Wiktorem Janukowyczem, którego partię wspierał finansowo podczas wyborów w kolejnych latach. W nagrodę za swoją pomoc oraz zaangażowanie Złoczewski otrzymał tekę w najlepszym dla owocnego rozwoju jego biznesu resorcie – do spraw ekologii – na którego czele stał w latach 2010-2012. Ówczesny minister ekologii wydał wiele licencji oraz innych dokumentów uprawniających do eksploatacji złóż ropy oraz gazu, które walnie przyczyniły się do znacznego rozkwitu Burismy Holdings.

W efekcie szybko Burisma stała się drugą pod względem wielkości prywatną spółką wydobywającą gaz i ropę na Ukrainie. Gdy trafił do rządu, Złoczewski zapewniał, że sprzedał swoje aktywa energetyczne, ale w śledztwie dziennikarskim ukraiński „Forbes” wykazał, że to nieprawda – czytamy w artykule udostępniony na platformie TVP Info – Okazało się, że zarejestrowana na Cyprze spółka-matka Burismy, czyli Brociti Investments Limited jest własnością Złoczewskiego. Co z jego wieloletnim partnerem biznesowym? W 2011 roku Lisin rozbił się lamborghini w Kijowie – zginął na miejscu.

Złote czasy dla Złoczewskiego na Ukrainie skończyły się jednak wraz z obaleniem władzy Wiktora Janukowycza w lutym 2014 roku, a on sam musiał uciekać z kraju, gdyż po zwycięstwie Rewolucji Godności został za nim wydany list gończy przy jednoczesnym zajęciu jego rachunków w Wielkiej Brytanii. Jednak oligarcha nie zbiegł do Moskwy jak reszta jego kolegów, tylko do Monako, gdzie zdecydował się na zaproszenie do rady zarządzanej przez niego spółki kilku obcokrajowców, którzy mieli stanowić dla niego swoiste zabezpieczenie prowadzonych przez biznesmena interesów. Jednym z zagranicznych dyrektorów Burismy stał się Aleksander Kwaśniewski, który pasował idealnie do planu Złoczewskiego z uwagi na jego liczne kontaktu na Ukrainie. Oznacza to, że były prezydent Polski działał wówczas po dwóch stronach barykady Euromajdanu.

Lewicowy polityk, wspólnie z byłym przewodniczącym PE Patem Coxem, mieli odegrać kluczową rolę w wywołaniu rewolucji na Ukrainie. To właśnie fiasko ich próby namowy do podpisania umowy stowarzyszeniowej z UE miały skłonić Janukowycza do wydania decyzji, która zmusiła ostatecznie obywateli zarządzanego przez niego kraju do wystąpienia przeciwko władzy.

Oprócz europejskich polityków, Złoczewski starał się trzymać przy sobie sprzyjających mu przedstawicieli Partii Demokratycznej, w tym przede wszystkim Joe Bidena, który zaczął wówczas jako wiceprezydent odpowiadać za relację USA z Ukrainą oraz jego syna Huntera. To właśnie syn obecnego rywala Donalda Trumpa w walce o fotel prezydencki zasiadł w Burismie jako drugi z zagranicznych dyrektorów spółki.

Złoczewski postąpił inaczej niż inni biznesmeni z ekipy Janukowycza. Nie szukał kryszy (ochrony) Rosjan i FSB, czy też Służby Bezpieczeństwa Ukrainy. Biorąc pod uwagę ówczesną sytuację Ukrainy, w obliczu rosyjskiej agresji skazanej na pomoc Zachodu, zatrudnienie w Burismie za sowite pieniądze takich postaci. jak Kwaśniewski czy Biden okazało się najlepszym wyborem. O czym zresztą Złoczewski później się przekonał – czytamy na portalu TVP Info.

Niektóre amerykańskie media od razu zwróciły uwagę na fakt powołania syna wiceprezydenta USA na stanowisko dyrektora w przedsiębiorstwie silnie powiązanego z Janukowyczem biznesmenem. Z marszu zaczęto snuć domysły, iż może mieć to związek z prowadzoną przez jego ojca polityką u wschodniego sąsiada Polski, zwłaszcza że junior nie posiadał żadnego doświadczenia w branży energetycznej, a także nie orientował się, jak prezentuje się sytuacja społeczno-polityczna na Ukrainie.. Jednak rzecznika polityka szybko zaczęła dementować te pogłoski argumentując, iż Biden senior ni ma żadnych powiązań z ukraińskimi firmami, w tym z Burismą oraz nie ma wpływu na to, jak postępuje jego syn jako osoba prywatna. Również Kwaśniewski podjął się obrony Huntera wspominając, że oprócz nich w radzie dyrektorów spółki zasiada jeszcze dwóch Amerykanów oraz Brytyjczyk, a poza tym ona sama pełni jedynie rolę doradczą, gdzie były prezydent RP miał być odpowiedzialny za prognozy oraz analizy polityczne.

 Jestem byłym politykiem, który to, co ma, to jego wiedza, doświadczenie. I jeżeli ktoś jest tym zainteresowany, a są to ludzie poważni, to nie widzę powodów, by nie dzielić się tym doświadczeniem czy wiedzą. I jeżeli jeszcze są to pieniądze, które mogę zarobić, to też nie widzę w tym żadnego problemu – tłumaczył wówczas lewicowy polityk.

Wszystko szło sprawnie do czasu, aż spółką nie zainteresował się ówczesny Prokurator Generalny Wiktor Szokin, który zgodnie z niektórymi źródłami próbował się zemścić na Złoczewskim za to, że oligarcha nie wypłacił mu stosownej “doli” do jego pomocy w ukrywaniu całego procederu. O sprawie dowiedział się Joe Biden, dla którego w interesie było trzymania Burismy oraz samego ukraińskiego przedsiębiorcy za daleka od wszelkich problemów. Stąd też amerykański polityk miał silnie naciskać na władze ukraińskie, szantażując je nawet wstrzymaniem amerykańskich gwarancji na kredyt 1 mld dolarów dla Ukrainy, jeżeli te nie zdymisjonują Szokina. Demokrata zapewnił także, że zwolennikiem tego pomysłu okazał się być także ówczesny przywódca USA Barack Obama. Groźby anulowania pomocy ze strony światowego mocarstwa wypowiedziane przez samego wiceprezydenta tego kraju brzmiały zbyt realnie i poważnie dla ukraińskich oficjeli, dla których wsparcie Amerykanów było niezbędne oraz kluczowe w kontekście sytuacji, jaka wówczas panowała w ich państwie. Presja okazała się skuteczna, a samego Szokina zwolniono z obowiązków Prokuratora Generalnego pod koniec marca 2016 roku. “Sprzeciwiał się wysiłkom na rzecz reformowania systemu sądowego kraju i słabo radził sobie z wykrywaniem korupcji poprzedniej władzy” – argumentowała wówczas administracja Obamy.

Złoczewski znowu mógł nacieszyć się spokojem na kilka lat od jego osoby, a przede wszystkim od interesów prowadzonych wewnątrz jego spółki. Po dymisji Szokina jedynie przez moment pojawił się temat wątpliwości co do działalności Burismy w wyniku interwencji jego następcy Jurija Łucenki, który dość szybko zrezygnował z dalszego prowadzenia sprawy, kiedy kijowski sąd rejonowy nakazał zaprzestać prokuraturze generalnie ścigania oligarchy. Nawet wybór zaciekłego wroga Demokratów, Donalda Trumpa, na stanowisko prezydenta USA nie stanowił dla niego wielkiej przeszkody, gdyż mało prawdopodobne było, aby Republikanin zainteresował się powiązaniami Demokratów z osobą Złoczewskiego.

Wszystko uległo jednak całkowicie zmianie, kiedy Biden senior poważnie włączył się w bieżącym roku do walki o Biały Dom w 2020 roku. Trump widząc w osobie byłego wiceprezydenta najpoważniejsze zagrożenie podczas przyszłorocznej elekcji zlecił swoim ludziom zadanie odnalezienia wszelkich materiałów oraz dowodów oczerniających, które pomogą mu w batalii z demokratą. Stąd też przywódca USA oraz jego administracja naciskali na nowego prezydenta Ukraina, Wołodymyra Zełenskiego, aby ten zdobył dla niego wszelkie haki na jego politycznego rywala. Swoją szansę wypatrzyli zarówno Szokin, jak i Łucenko, którym sprawa Burismy poważnie zaszkodziła na reputacji, dlatego też licząc na pomoc Trumpa zaoferowali jego prawnikowi Rudemu Giulianiemu informacje na temat zarobków Huntera Bidena w spółce Złoczewskiego, który miał zarobić za kilka lat pracy ok. 3 miliony dolarów.

Od tego momentu zarówno Guliani, pracownicy administracji prezydenta USA, a wreszcie sam Trump mieli wywierać wielki nacisk na Zełenskim, aby ten zdecydował się na współpracę z nim i przekazał wszelkie informacje na temat ciemnych interesów, w które wplątany był Joe Biden. Doszło nawet do zamrożenia wartej 400 mln dolarów pomocy wojskowej dla Ukrainy. O naciskach Trumpa na ukraińskiego prezydenta poinformowała CIA,  a sprawa na tyle oburzyła amerykański Kongres, że ten zdecydował się na dochodzenie 1 października bieżącego roku, w wyniku którego mogło nawet dojść do próby impeachmentu. Wiele wskazuje jednak na to, iż nie do tego nie dojdzie, a wszystko z powodu wszczęcia śledztwa na Ukrainie, w którym pod lupę wzięto Burismę oraz jej dyrektorów.

Początkowo działania ukraińskich organów ścigania miały pominąć okres, w którym w przedsiębiorstwie był zatrudniony Hunter Biden z w powodu “braku nowych, przekonujących dowodów na jego udział w nielegalnym procederze. Wszystko uległo zmianie za sprawą publikacji w niezależnej rosyjskiej “Nowej Gazecie” na temat śledztwa przeciwko Serhijowi Kurczence, potocznie nazywanego “skarbnikiem” rodziny Janukowyczów, wszczęte przez ukraińską prokuraturę generalną jeszcze w 2014 roku. Autorka przedstawiła w nim raport śledczych z którego wynika mi.in. że uzyskane w wyniku przestępstwa pieniądze trafiały do Burisma Holdings w postaci zapłaty za bazy przeładunku ropy naftowej w Chersoniu należące do Złoczewskiego który następnie wypłacał je na konta Kwaśniewskiego, Bidena juniora i pozostałych dyrektorów. Były prezydent na całym interesie miał zarobić w kilka lat równo 1 milion euro wynagrodzenia z tytułu “usług konsultacyjnych”.

Kurczenko jest posądzany m.in. pranie brudnych pieniędzy i pozyskiwanie ogromnych środków w wyniku tego procederu.

Źródło: TVP Info Autor: JD
Fot.

Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Zamknij