Najnowsze wiadomości z kraju

Robert Biedroń wymuszał wpłaty na własną fundację? Szokujące zeznania słupskiego urzędnika

Dziennikarze Radia Gdańsk odkryli, że była asystentka Roberta Biedronia w Słupsku miała namawiać miejskich urzędników do wpłat na konto jego fundacji. Jeden z urzędników twierdzi, że bali się straty pracy jeśli się nie zgodzą.

Robert Biedroń powołał fundację Instytut Myśli Demokratycznej w marcu 2014 roku. Jej celem według wpisu do KRS mają być takie rzeczy jak wspieranie i uczestniczenie w działaniach na rzecz rozwoju demokracji, promocja praw człowieka czy też działania na rzecz integracji europejskiej.

Według sprawozdań finansowych za lata 2014-2016 jego fundacja była mało aktywna na polu finansowym. Dysponowała rocznie kwotą 2 tysięcy złotych. W 2017 jej przychody wzrosły nagle do 170 tysięcy złotych.

Dziennikarzom Radia Gdańsk udało się dotrzeć do adwokata Bartosza Fieducika. Prawnik ten rozpoczął współpracę z Biedroniem kiedy był jeszcze posłem, trzy lata przed zostaniem prezydentem Słupska, był między innymi jego asystentem. Jak sam twierdzi miał z Biedroniem niepisaną umowę, że jeśli Biedroń wygra to on zostanie wiceprezydentem. Stało się jednak inaczej i Biedroń w ramach rekompensaty wybrał dla siebie stanowisko w radzie nadzorczej Pomorskiej Agencji Rozwoju Regionalnego, zarządzającą Słupską Specjalną Strefą Ekonomiczną.

Fieducik twierdzi, że w 2017 roku dostał telefon z prośbą o spotkanie od współpracownicy Biedronia, zatrudnionej w słupskim ratuszu jako sekretarka Barbary Wiśniewskiej. W jego trakcie miała go poprosić o wpłacenie na konto fundacji swojej miesięcznej pensji w radzie. Z kontekstu rozmowy miał wywnioskować, że odmowa może się wiązać z nieprzyjemnościami, jak na przykład zwolnienie z pracy.

Prawnik dla świętego spokoju przelał więc swoją wypłatę – 2500 złotych – na konto fundacji. Myślał, że ma już spokój. Ale jakiś czas potem poproszono go o wpłacanie co miesiąc 300 złotych. Kiedy zareagował emocjonalnie na tą prośbę miał usłyszeć, że powinien nie narzekać, bo początkowo chciano, żeby płacił 500 złotych. Bojąc się utraty pracy – prezydent mógł w każdej chwili odwołać go ze stanowiska w radzie – wpłacał kolejne sumy, często po telefonach z pytaniami dlaczego tego nie robi. Ostatecznie od 6 czerwca 2017 do 7 maja 2018 przelał na konto fundacji 6 tysięcy 650 złotych.

Fieducik twierdzi, że nie był jedynym, którego proszono o podobne wpłaty. Dziennikarzom Radia Gdańsk udało się dotrzeć do innych osób, które były związane z ówczesnymi władzami Słupska, które przyznały się do wspierania finansowego fundacji Biedronia. Twierdzą jednak, że robili to dobrowolnie i nikt ich o to nie prosił.

Zarówno Biedroń jak i sam Instytut na razie nie odpowiedziały na pytania dziennikarzy w tej sprawie. Wiśniewska, która już nie pracuje w słupskim ratuszu, twierdzi, że do nikogo nie dzwoniła i nie namawiała do wpłat na konto fundacji.

Źródło: Radio Gdańsk Autor: WM
Fot.

Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Zamknij