Najnowsze wiadomości z kraju

W Warszawie znaleziono martwe kozy. Były częścią eko-programu władz miasta

Na wyspie w Warszawie znaleziono martwe kozy. Zwierzęta były częścią ekologicznego programu warszawskiego ratusza.

Na początku sierpnia zeszłego roku warszawski Zarząd Zieleni – jednostka samorządu sprawująca opiekę nad stołecznymi terenami zielonymi i wodami – rozpoczął pilotażowy projekt. W ramach tego programu, nazwanego LIFE+, na jedną z wysepek na Wiśle, w pobliżu Mostu Gdańskiego, sprowadzono kozy i owce. Zwierzęta miały zjadać tamtejszą trawę i inne rośliny, co miało ułatwić budowę gniazd nadrzecznym ptakom. „Ochrona naturalnych siedlisk zwierząt w Warszawie to jeden z naszych priorytetów” – mówił wtedy wiceprezydent Warszawy Michał Olszewski – „Pilotażowa akcja sprawdziła się – zwierzęta zjadają zarośla i tym samym w pełni naturalnie pomagają nam w pielęgnacji domów skrzydlatych mieszkańców wyspy”.

Warszawskie kozy, warszawskie owce

W Pacanowie kozy kują… a te jakoś ciągnie do Warszawy! 😉 Mieszkają w najlepsze na wyspie na Golędzinowie, gdzie wraz z owczym towarzystwem korzystają z wypoczynku na zielonej trawce (a czasem też biorą się za koszenie 😂). Widzieliście? 🐐🐑Dzielnica Wisła Zieleń Warszawska Zielona Warszawa

Opublikowany przez Miasto Stołeczne Warszawa Piątek, 27 lipca 2018

Okazuje się, że prawda nie jest jednak tak różowa. Około połowy z 60 kóz, które warszawski ratusz umieścił na wyspie, już nie żyje. Życie części pozostałych jest natomiast zagrożone.

W sobotę jeden z mieszkańców stolicy wybrał się na spacer nad Wisłę. Po zauważeniu leżących na wyspie martwych kóz skontaktował się z organizacją Służba Ochrony i Ratownictwa Zwierząt Animal Rescue. Dzień później obrońcy zwierząt postanowili zbadać sprawę osobiście. Ich oczom ukazał się przerażający widok. Z sześćdziesięciu kóz, które miały się tam znajdować, nadal żywa była zaledwie połowa. Udało im się odnaleźć zwłoki dziesięciu sztuk. Niektóre były w stanie daleko posuniętego rozkładu, inne wyglądały na w miarę świeże. Z żywych kóz aż 18 wymagało natychmiastowej pomocy weterynaryjnej.

Pracownicy Animal Rescue ujawnili, że władze Warszawy wynajęły to stado od hodowcy z Dagestanu. Ten jednak praktycznie nie interesował się ich losem, zlecając opiekę nad zwierzętami jednemu z warszawskich bezdomnych. „Obcokrajowiec przyjeżdżał raz w miesiącu i dawał mu 50 złotych i jakieś parówki” – powiedział Dawid Fabijański z SORZ. Co więcej, miał ignorować informacje od nieformalnego opiekuna stada o chorych sztukach – zamiast tego kazał mu je zakopywać lub wyrzucać do Wisły kiedy padną.

Ekolodzy postanowili dokonać interwencji i zabrać chore zwierzęta z wyspy aby udzielić im pomocy. Okazało się jednak, że nie będzie to łatwe. Zgodnie z prawem każdy samorząd musi mieć podpisane porozumienie z gospodarstwem rolnym lub inną podobną placówką, do której w razie podobnej interwencji trafią zwierzęta. Okazało się jednak, że władze Warszawy nie dopełniły do końca tego obowiązku. Fabijański ujawnił, że ku ich wielkiemu zaskoczeniu Warszawa nie ma takiej umowy. Uchwała Rady Miejskiej wskazała wprawdzie Szkołę Główną Gospodarstwa Wiejskiego, jednak przeniesienia tam kóz okazało się niemożliwe, gdyż ta przyjmuje wyłącznie bezpańskie zwierzęta.

Ekolodzy zwracają również uwagę na rażącą niekompetencję Ekopatrolu – specjalnego oddziału warszawskiej straży miejskiej, który ma zajmować się niesieniem pomocy zwierzętom. Ci, którzy pojawili się na wyspie w związku z tą sprawą, mieli kompletnie nie znać przepisów. Zaproponowali nawet, żeby chore kozy przenieść do schroniska dla psów i kotów na Paluchu. „Zapytałem tych funkcjonariuszy, którzy byli na miejscu, co trzeba zrobić jak np. koń biega luzem. Nie znali odpowiedzi” – stwierdził Fabijański – „To pokazuje, że stworzony w Warszawie Ekopatrol to chyba pokazówka, tak samo jak wyspa z kozami”. Ujawnił również, że przedstawiciele władz miasta nie podeszli do ich interwencji pozytywnie. „Wiele osób, które tu przyjechały, w szczególności służby z miasta, bardziej szukały problemu, że my wynajdujemy kolejny problem, że nasz lekarz weterynarii błędnie ocenił stan zdrowia zwierząt” – powiedział.

Warszawski ratusz umył ręce. „To właściciel ma w umowie zapis, że zwierzęta mają mieć odpowiednią opiekę weterynaryjną, transport i wyżywienie” – powiedziała Renata Kudłowicz, p.o. zastępcy dyrektora Zarządu Zieleni Miejskiej – „Miasto ponosi odpowiedzialność za utrzymanie efektu ekologicznego”. Dodała również, że właściciel stada, o ile ma odpowiednie zaświadczenie o prawidłowym prowadzeniu hodowli, może zabrać pozostałe zwierzęta oraz musi zutylizować padłe sztuki. W podobnym tonie wypowiedziała się Ewa Rogala, wicerzecznik warszawskiego magistratu. „My udostępniamy teren,, a stado nie jest nasze” – powiedziała – „Umowa przewiduje jaki efekt ma być osiągnięty przez ten wypas”.

Sprawą warszawskich kóz zainteresowała się za to policja. Wkrótce oględzin wyspy dokona technik kryminalistyczny. Policjanci dokonali również zatrzymania bezdomnego, który się nimi opiekował. Policja podkreśla, że na razie nie wiadomo, czy zostaną mu postawione zarzuty, a zatrzymanie miało związek z tym, że nie posiada stałego miejsca zamieszkania, co może być przeszkodą w prowadzonym śledztwie.

Źródło: Polsat News Autor: WM
Fot.

Polecane artykuły

Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Zamknij