Najnowsze wiadomości ze świata

Boening przyznaje, że winę za katastrofy ponoszą czujniki

Boening przyznał, że dwie katastrofy ich samolotów 737 MAX 8 do których doszło w ostatnich miesiącach, to wina sprzętu. Miał zawinić błąd jednego z czujników który aktywował bez potrzeby system bezpieczeństwa.

W grudniu 2011 roku Boening ogłosił budowę nowego samolotu pasażerskiego średniej wielkości, który miał być konkurencją dla Airbusa A320neo. 737 MAX był oparty o konstrukcję najpopularniejszego odrzutowca pasażerskiego wszechczasów, a główną zmianą były nowe silniki. Pierwszy egzemplarz wersji MAX 8 przekazano przedstawicielowi malezyjskiej linii lotniczej Malindo Air 16 maja 2017. Jednym z pierwszych użytkowników tej wersji były też polskie linie PLL LOT.

29 października 737 MAX należący do indonezyjskiej linii Lion Air runął do morza po niecałym kwadransie lotu. Zginęło 189 osób. Katastrofa ta początkowo nie wzbudziła niepokoju – samoloty pasażerskie są najbezpieczniejszym środkiem transportu, ale takie sytuacje nadal niestety się zdarzają. Zmieniło się to dopiero 10 marca, kiedy kolejny 737 z etiopskiej linii Ethiopian rozbił się zaraz po starcie. W katastrofie zginęło 157 osób, w tym dwóch Polaków. Obydwie katastrofy były do siebie podobne – nastąpiły wkrótce po starcie, piloci zgłosili awarię i powrót na lotnisko i rozbili się wkrótce potem. Wiele linii lotniczych uziemiło swoje 737 MAX, a poszczególne państwa zamknęły dla nich przestrzenie powietrzne.

W czwartek Biuro Badania Katastrof Lotniczych przy etiopskim Ministerstwie Transportu ogłosiło wstępną wersję raportu o przyczynach marcowej katastrofy. Według liczącego 33 strony dokumentu piloci mieli wszystkie niezbędne licencje i kwalifikacje, a ich samolot był poprawnie serwisowany i dopuszczony do lotu. Start przebiegał normalnie. Kilka minut po starcie jeden z czujników kąta natarcia – kąta pod jakim lecący samolot znajduje się do ziemi – zaczął wariować. System bezpieczeństwa MCAS uznał przez to, że samolot znajduje się pod wyższym kątem niż było naprawdę i chcąc uniknąć przeciągnięcia – zmniejszenia prędkości do poziomu, w którym skrzydła nie produkują wystarczającej siły nośnej aby utrzymać samolot w powietrzu – włączył autopilota który skierował nos w dół. Piloci zdążyli nadać komunikat o awarii i próbowali wyłączyć autopilota, ale pomimo wykonania właściwej procedury nie udało im się to i samolot roztrzaskał się o ziemię. Nieoficjalnie wiadomo, że podczas katastrofy Boeninga Lion Air system MCAS także się aktywował.

Szef Boeninga Dennis A. Muilenburg przyznał, że awaria czujników i uruchomienie przez nich systemu MCAS mogło być powodem katastrofy. „Pełne szczegóły tego, co zaszło zostaną ujawnione przez urzędników w finalnym raporcie, ale wraz z publikacją wstępnego raportu jest jasne, że w obu lotach system MCAS aktywował się w odpowiedzi na błędne dane o kącie natarcia” – powiedział – „Te tragedie ciążą na naszych sercach i umysłach i składamy wyrazy współczucia bliskim pasażerów i załóg lotów Lion Air 610 i Ethiopian Airlines 302”.

Boening nie ma zamiaru skończyć na przeprosinach. Muilenburg ujawnił, że jego firma od katastrofy w Etiopii współpracuje z FAA – amerykańską agencją kontrolującą przestrzeń powietrzną – i z poszczególnymi liniami aby nie dopuścić do powtórzenia się tej sytuacji. Ma zamiar także wprowadzić zmiany do oprogramowania samolotu oraz przeprowadzić odpowiednie szkolenia dzięki czemu system MCAS nie powinien się już włączać bez potrzeby. Produkcja 737 MAX zostanie spowolniona do 48 sztuk miesięcznie z dotychczasowych 52 a firma stworzy specjalny komitet który będzie się przyglądał procesowi projektowania i produkcji samolotów.

Przy okazji śledztwa po katastrofach do mediów wyciekła informacja, że odkryto kolejny błąd w oprogramowaniu 737 MAX, niezwiązany z systemem MCAS. Miał dotyczyć klap i innych elementów sterujących lotem. Według Boeninga problem ten był mały i na razie nie wiadomo, czy miał wpływ na te katastrofy. Dwaj anonimowi przedstawiciele FAA powiedzieli jednak Washington Post, że ich agencja uznała ten problem za krytyczny dla bezpieczeństwa lotu i nakazała jego niezwłoczne rozwiązanie.

Po katastrofie Ethiopian wartość akcji Boeninga spadła w kilka dni z 42$ do rekordowo niskich 360$. Obecnie ich cena zbliża się do 400$. Jednak kłopoty firmy mogą dopiero się zacząć. Wielu ekspertów pyta bowiem dlaczego krytyczny system, który mógł przejąć kontrolę nad samolotem, opierał się tylko na jednym czujniku pomimo tego, że na samolocie zainstalowano dwa. Przedstawiciele Boeninga twierdzą, że użycie danych z jednego czujnika nie łamało przyjętych w przemyśle lotniczym standardów. Większość pasażerskich odrzutowców ma jednak zdublowane systemy bezpieczeństwa. Boening 777 ma na przykład potrójne systemy hydrauliczne, komunikacyjne i elektryczne. Jego główny komputer pokładowy ma trzy niezależne od siebie procesory, każdy pochodzący od innego producenta. W wypadku 737 MAX jednak zrezygnowano z tej filozofii. Nadal nie wiadomo także dlaczego pilotom po zauważeniu problemu nie udało się deaktywować systemu MCAS i odzyskać kontroli nad samolotem chociaż istniały odpowiednie procedury i według wstępnego raportu zrobili wszystko, co w takiej sytuacji trzeba było zrobić. Może się to okazać ważne podczas procesów sądowych wytoczonych przez rodziny ofiar, które już się zaczynają. Dużo istotniejsza może się jednak okazać utrata zaufania do marki, co ograniczy przyszłą sprzedaż.

Ironią losu jest to, że Boening stał się potentatem na rynku pasażerskich odrzutowców na skutek podobnego przypadku. W 1952 roku brytyjskie linie BOAC jako pierwsze wprowadziły do służby De Havilland Comet – pierwszy w historii pasażerski odrzutowiec. Szybko zaczął zdobywać popularność i wydawało się, że Brytyjczycy będą mieli eksportowy hit. Doszło jednak do serii tajemniczych katastrof. Okazało się, że zawiniła błędna konstrukcja wycięcia na osłonę anteny radiowej. Pomimo rozwiązania problemu zainteresowane linie lotnicze wycofały się z zakupów. Dzięki temu popularność w Europie zaczął zyskiwać Boening 707, ich pierwszy pasażerski odrzutowiec, co na stałe umieściło Boeninga w pierwszej lidze rodzącego się rynku.

Źródło: stefczyk.info Autor: Wiktor Młynarz
Fot.
Komentarze pod artykułami zostały tymczasowo wyłączone i zostaną przywrócone po zakończeniu obowiązywania ciszy wyborczej.

Polecane artykuły

Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Zamknij