Publicystyka

To miało pomóc kobietom, a utrudniło im życie. Sroga odpowiedź mężczyzn na #MeToo stworzyła im nowe problemy

Ruch #MeToo, z powodu którego zarzuty o molestowanie seksualne usłyszeli m.in. sędzia Kavanaugh, Cristiano Ronaldo czy wielu producentów Hollywood, miał za zadanie pomóc kobietom. Tymczasem akcja przynosi wymierne korzyści i powoli obraca się przeciwko przedstawicielkom płci żeńskiej. Wall Street wyznaczyło nowe standardy, które niebawem mogą znaleźć swoje odzwierciedlenie w praktyce zarówno w USA, jak i w Europie.

Akcja miała na celu pomoc kobietom faktycznie pokrzywdzonym przez mężczyzn, którzy mieli dopuszczać się przeciwko nim napaści na tel seksualnym. Jednak #MeToo zostało szybko wykorzystane przez celebrytki, które masowo zaczęły oskarżać producentów, reżyserów, sponsorów itp. o rzekome molestowanie ich ok. 20-30 lat wcześniej. Wiele oskarżeń padło także pod adresem sportowców, polityków czy nawet sędziów przez kobiety, które miały zostać ich ofiarami. Wiele oskarżeń po czasie okazało się fałszywymi, ale akcja zmieniła w znacznym stopniu mentalność ludzi. Wystarczy wspomnieć o szczegółowej i wielu punktach absurdalnej współczesnej definicji molestowania czy skrajne pomysły podpisywania umów, gdzie obie strony zgadzają się na odbycie stosunku seksualnego.

Okazuje się, że na Wall Street powoli narodził się nowy trend postępowania z kobietami przez tamtejszych przedsiębiorców. Na czym on polega? Na jak najmniejszym kontakcie z kobietami, tylko gdy tego wymaga sytuacja. I też pod pewnymi ograniczeniami.

Męska odpowiedź na ruch #MeToo została okrzyknięta mianem efektu Pence’a, wiceprezydenta USA, który ujawnił, że jedyną kobietą z którą spożywa obiad sam na sam jest jego żona. Menadżerzy z Wall Street zamierzają iść w podobnym kierunku. Starają się oni unikać posiłków biznesowych z kobietami czy podróży z koleżankami z pracy. W samolotach rezerwują sobie bilety z daleka od nich, a w hotelach mają pokoje kilka pięter niżej lub wyżej. Część z nich rozmawia z kobietami przy otwartych drzwiach, a najlepiej w towarzystwie osób trzecich, którzy posłużyli by jako potencjalni świadków. Byleby nie było to spotkanie sam na sam. Wszystko w obawie przed oskarżeniem molestowaniem. Bo, jak sami przyznają, wystarczy jedno nieostrożne słowo i może powstać z tego afera.

Oczywiście taka praktyka ze strony przedsiębiorców, kierownictwa spółek ma swoje odbicie w zatrudnieniu kobiet. Które w erze strachu przed słowami “sexual harrasment” jest coraz mniejsze. Jak przyznał adwokat Stephen Zweig “większość mężczyzn-przedsiębiorców chce uniknąć oskarżeń o molestowanie i stąd zmierzają w kierunku dyskryminacji w zatrudnieniu ze względu na płeć”. Nowy trend jest także niekorzystny dla kobiet zatrudnionych w firmach, które mają coraz ciężej w kontekście awansu w strukturach spółek oraz rozwoju zawodowego.  A wszystko dlatego, że ewentualne promocje na wyższe stanowiska powinny być poprzedzona dobrą znajomością danej osoby. Zwłaszcza w największych przedsiębiorstwach.

Źródło: Bloomberg Autor: JD
Fot.

Polecane artykuły

Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Zamknij