Najnowsze wiadomości ze świata

Lewica blokuje przesłuchania do Sądu Najwyższego

Pod koniec czerwca tego roku sędzia Anthony Kennedy napisał list do prezydenta Trumpa w którym stwierdził, że od 31 lipca przechodzi na emeryturę. Tym samym Trump znalazł się w skądinąd niezwykłym położeniu – już po raz drugi w swojej pierwszej kadencji musiał wybrać nominata do SCOTUSu. Postanowił skorzystać z tej samej listy kandydatów co poprzednio i po krótkim czasie ogłosił, że jego kandydatem zostanie sędzia Sądu Apelacyjnego Dystryktu Kolumbia, uznawanego za drugi najważniejszy sąd w USA, Brett Kavanaugh. 

Bieg przez płotki
Potwierdzenie kandydata do SCOTUSu nie jest jednak łatwym procesem. Po otrzymaniu nominacji od prezydenta Kavanaugh stanął przed senacką Komisją Sądowniczą, która obecnie prowadzi przesłuchanie chcąc ustalić, czy nadaje się na to stanowisko. Po ich zakończeniu Kavanaugh zostanie przesłuchany przez pełny skład senatu, a następnie jego nominacja zostanie zatwierdzona – lub nie – w głosowaniu. 
Protesty przeciwko nominacji Kavanaugha rozpoczęły się już w dniu, w którym ogłoszono jego kandydaturę. Nikt nie łudził się, że będzie inaczej i nikt nie zdziwił się gdy z powodu pomyłki wyszło na jaw, że protestujący mieli gotowe materiały jeszcze przed ogłoszeniem nazwiska kandydata. Jednak skala protestów w trakcie publicznych przesłuchań przed komisją przyćmiła wszystko, co Ameryka dotychczas widziała. 
Już pierwszego dnia przesłuchań policja musiała wyprowadzić z Sali 61 protestujących. Kolejnych dziewięciu zostało aresztowanych poza salą. Cała siedemdziesiątka usłyszała zarzut zakłócania spokoju. Pozostałe dni nie były wcale spokojniejsze. Setki osób, głównie kobiet, starają się za wszelką cenę zakłócić przebieg przesłuchań. Kavanaugh zaprosił na przesłuchanie swoje córki, które przedstawił członkom komisji, jednak zachowanie protestujących sprawiło, że przerażone dziewczynki trzeba było wyprowadzić z sali. Setki osób usłyszały już zarzuty zakłócania spokoju, jednak kary za to są na tyle małe, że raczej nie odstraszy to kolejnych.
Zorganizowana akcja
Na tym jednak aktywność protestujących się nie kończy. Członkowie setek lewicowych organizacji organizują spotkania, kampanie pisania listów do senatorów, nocne czuwania etc. Szczególnie wiele listów mają otrzymywać republikańskie senatorki Collins i Murkowsky, które z racji swoich lewicowych – jak na Partię Republikańską rzecz jasna – poglądów mogą zagłosować przeciwko nominatowi Trumpa. Wiele z tych akcji organizuje lub w inny sposób wspiera sieć klinik aborcyjnych Planned Parenthood, która obawia się, że z Kavanaughiem w składzie SCOTUS zdelegalizuje aborcję.
Głośni i często wulgarni protestujący nie są jedynym problemem Kavanaugha. Także zasiadający w komisji Demokraci robią wszystko aby jak najbardziej opóźnić jego nominację. Żądają między innymi tysięcy stron dokumentów dotyczących jego poprzednich spraw i czasu na zapoznanie się z nimi albo rozdmuchują każdą, nie ważne jak małą, kontrowersję z jego przeszłości. 
Metoda w szaleństwie
Zachowanie lewicy – zarówno członków komisji jak i protestujących – nie jest jednak, jak mogło by się wydawać, jedynie demonstracją frustracji i bezsilności. Jeżeli bowiem dojdzie do głosowania nad kandydaturą Kavanaugha, to raczej na pewno otrzyma wymaganą ilość głosów. Zachowanie Demokratów przy okazji poprzedniej nominacji Trumpa sprawiło, że lider większości Mitch McConnel zastosował tzw. opcję atomową i zlikwidował możliwość zorganizowania tzw. filibustera czyli blokady mównicy w trakcie głosowania. Oznacza to, że do potwierdzenia nominacji Kavanaugha wystarczy zwykła większość. A żaden Republikanin, nawet lewicowe senatorki Collins i Murkowski, nie odważy się zagłosować przeciw i zmarnować taką okazję. 
Lewica, jak się wydaje, chce jednak przeciągnąć proces potwierdzania nominacji tak bardzo, że faktyczne głosowanie wypadłoby już po tegorocznych wyborach uzupełniających. Republikanie mają obecnie większość zaledwie jednego głosu i istnieje spora szansa, że po wyborach ją stracą. A jeśli Demokraci zdobędą kontrolę nad senatem, to będą mogli torpedować dowolną nominację Trumpa co najmniej do końca jego pierwszej kadencji. 
Nominacje do SCOTUSu, chociaż nie są przecież zasługą Trumpa, pozostaną najważniejszym elementem jego prezydentury. Jeżeli Republikanom uda się wytrzymać i potwierdzić nominację Kavanaugha, to dziewięcioosobowy skład SCOTUSu zostanie silnie zdominowany przez konserwatystów. A to może mieć ogromne znaczenie dla amerykańskiej polityki na najbliższe dziesięciolecia – łącznie z np. delegalizacją aborcji czy godzących w wolność religijną przepisów antydyskryminacyjnych. 

Wiktor Młynarz

fot. Wiktor Młynarz

Polecane artykuły

Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Zamknij