Najnowsze wiadomości ze świata

Brał udział w rzezi Belgów. Teraz szuka w Belgii…azylu.

7 kwietnia 1994 roku domu Agathe Uwilingiyimana, premier Rwandy, pilnowało piętnastu żołnierzy działających w ramach misji ONZ. Dziesięciu z nich było Belgami, a pięciu z Ghany. Dzień wcześniej prezydent Rwandy Juvenal Habyarimana i prezydent Burundi Cyprien Ntayamira zginęli w zamachu gdy samolot, którym podróżowali, został zestrzelony przez ekstremistów z plemienia Hutu. ONZ bała się, że pani premier zostanie kolejnym celem. Ich lęk był uzasadniony. Około 7 rano oddział zbuntowanej gwardii prezydenckiej otoczył żołnierzy ONZ i rozkazał im złożyć broń. Zrobili to dwie godziny później.

Zamordowani z zimną krwią

Żołnierze z Ghany zostali wypuszczeni na wolność, ale Belgowie nie mieli tyle szczęścia. Ntuyahaga przetransportował ich do bazy wojskowej w stolicy kraju, Kigali. Pani premier razem z mężem i dziećmi uciekła w trakcie oblężenia do pobliskiego obozu ONZ, ale około 10 rano żołnierze armii Rwandy weszli na jego teren i zaczęli jej szukać. Bojąc się, że zrobią krzywdę jej dzieciom, poddała się razem z mężem, po czym została pobici i zastrzeleni.

Tego dnia zaczęło się jedno z najstraszniejszych wydarzeń XX wieku. Członkowie plemienia Hutu rozpoczęli ludobójstwo plemienia Tutsi. Setki tysięcy członków tego plemienia było bezlitośnie mordowanych. Dokładna liczba ofiar nie jest znana, ale szacuje się, że zginęło od 500 tysięcy do dwóch milionów osób – często mordowanych na bardzo okrutne sposoby.

Śmierć tych dziesięciu Belgów miała ogromny wpływ na rozwój sytuacji. Siły ONZ od początku zachowywały bierność gdyż biurokraci bali się, że jakiekolwiek bardziej zdecydowane działanie będzie naruszeniem ich mandatu. Już pierwszego dnia zdarzało się więc, że żołnierze ONZ przyglądali się bezczynnie, jak Hutu rąbią Tutsi maczetami i siekierami albo palą ich żywcem. Śmierć belgijskich spadochroniarzy sprawiła jednak, że już 21 kwietnia ONZ podjęło decyzję o wycofaniu większości sił z Rwandy – z 2500 żołnierzy na miejscu pozostało jedynie 250. Biurokratyczne sprzeczki, kłótnie o pieniądze i niechęć do uznania wydarzeń w Rwandzie ludobójstwem sprawiły, że ONZ zrobiła bardzo niewiele dla pomocy mordowanym Tutsi.

Ntuyahaga staje przed sądem

Nie ma raczej wątpliwości, że Ntuyahaga brał aktywny udział w rzezi Tutsi, chociaż nie wiadomo co dokładnie robił w jej trakcie. Gdy sytuacja się uspokoiła zapadł się pod ziemię. Dopiero w 1998 roku oddał się dobrowolnie działającemu w Tanzanii międzynarodowemu trybunałowi badającemu ludobójstwo w Rwandzie. Został wkrótce oskarżony o udział w ludobójstwie, zbrodnie wojenne i zbrodnie przeciwko ludzkości. Trybunał wkrótce jednak oddalił te zarzuty. Prokurator prowadzący jego sprawę tłumaczył wtedy, że nie mogą wydać odpowiednio surowego wyroku.  Ntuyahaga został tego samego dnia aresztowany, a Rwanda zaczęła starać się o jego ekstradycję chcąc osądzić go o morderstwo premier i udział w ludobójstwie.

Zamiast do Rwandy Ntuyahaga trafił jednak do Belgii i stanął przed belgijskim sądem. Belgowie oskarżyli go o przewiezienie spadochroniarzy do bazy w Kigali, gdzie był dowódcą, bierność gdy byli mordowani oraz świętowanie z innymi żołnierzami pierwszego dnia masakry. Prokurator żądał dożywocia, ale Ntuyahaga został skazany w 2007 roku na zaledwie 20 lat więzienia. W tym roku został przedterminowo wypuszczony i obecnie przebywa w jednym z obozów dla uchodźców.
Azyl dla ludobójcy?

Rząd Rwandy nigdy jednak nie zrezygnował z ukarania  Ntuyahaga za jego udział w morderstwie premier i masakrze Tutsi. Oznacza to, że jeżeli zostanie deportowany do domu, to zostanie od razu aresztowany i stanie przed sądem.  Aby uniknąć tego losu Ntuyahaga złożył więc wniosek o przyznanie azylu. Rząd Belgii będzie musiał teraz ocenić czy ekstradycja do Rwandy sprawi, że znajdzie się w niebezpieczeństwie i jeżeli uzna, że tak, to Ntuyahaga będzie mógł zostać. A nie jest to wcale tak abstrakcyjne jak może się wydawać. Oskarżeni o udział w ludobójstwie Tutsi stają bowiem przed sądem zwanym „gacaca”, inspirowanym sądami plemiennymi. Wiele organizacji praw człowieka krytykowało te sądy z takich powodów jak np. braw prawa do adwokata lub brak domniemania niewinności. Swoje może również zrobić fakt, że jeśli Ntuyahaga zostanie uznany za osobę, która podczas rzezi miała stanowisko lidera, to może zostać skazany na karę śmierci.

Rodziny zamordowanych żołnierzy już wyraziły oburzenie na to, że Ntuyahaga może uniknąć sprawiedliwości i zostać w Belgii. Martine Debatty, siostra zamordowanego kaprala Alaina Debatty stwierdziła, że przyznanie mu azylu byłoby obrzydliwością i że w razie takiej sytuacji zrobią wszystko, aby nagłośnić tą niesprawiedliwość. Swoje oburzenie wyraziły również organizacje reprezentujące Tutsi którym udało się przetrwać masakrę.

Ntuyahaga nie jest jedynym zbrodniarzem, który chce uniknąć kary wykorzystując europejski humanitaryzm. Od początku kryzysu uchodźczego w Europie odkryto setki osób podejrzewanych o zbrodnie wojenne i wielu z nich udało się uniknąć deportacji. Brak odpowiedniego prześwietlania uchodźców na granicach sprawia, że wśród uciekających do Europy ofiar znajdują się również ich kaci.

Wiktor Młynarz 

Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Zamknij